Powieść nr. 23 to "Kolekcjoner" autorstwa Alex Kavy.
Alex Kava jest pisarką amerykańską, autorką bestsellerów z gatunku thrillerów psychologicznych.
Agentka specjalna Maggie O'Dell widziała wiele w swojej karierze. Ścigając morderców, psychopatów i przestępców, zagłębiała się w najbardziej mroczne, najbardziej przerażające zakamarki ludzkiego umysłu. Ale kiedy na Florydzie straż przybrzeżna wyłowiła pojemnik wypełniony starannie owiniętymi częściami ciała, nawet tak doświadczona agentka jak Maggie O'Dell nie była przygotowana na to, z czym miała się zmierzyć...
Tors, stopa, trzy ręce... Kto i w jakim celu precyzyjnie odcinał części ludzkiego ciała? Czy ktoś mógł być tak szalony, by je kolekcjonować?
Maggie zaczyna niezwykle trudne śledztwo. Odkrywa, że tors należy do zaginionego w tajemniczych okolicznościach mężczyzny. Sprawę komplikuje fakt, że zaginął on ponad 600 mil od miejsca, w którym został odnaleziony fragment jego ciała.
W tym samym czasie znad Kuby nadciąga potężny huragan, który według prognoz może spustoszyć całą Florydę. Z każdą chwilą jest coraz mniej czasu na rozwiązanie makabrycznej zagadki...
(opis pochodzi ze strony lubimyczytac.pl)
. . .
Słyszałam wiele pochlebnych opinii na temat Alex Kavy, więc kiedy znalazłam w bibliotece jedną z jej powieści to bez zastanowienia ją wzięłam licząc na naprawdę ciekawy i wciągający thriller. Przeliczyłam się i to bardzo, a "Kolekcjoner" sprawił, że nie mam ochoty zagłębiać się w inne powieści autorki.
Fabuła nieciekawa, od samego początku wiadomo kto jest zabójcą, brak akcji, rozdziały po 2-3 strony i zbyt gwałtowny przeskok od jednego bohatera do drugiego. Jeden wielki CHAOS. Sam tytuł niewiele ma wspólnego z treścią książki, wszystkie elementy układanki wiążą się ze sobą dość naiwnie.
Ja osobiście książki nie polecam, bo jak dla mnie, czas spędzony przy tej powieści to czas stracony.
. . .
Miałam zrecenzować "Klątwę tygrysa" autorstwa Colleen Houck, ale po stu stronach odłożyłam książkę na bok i nie zamierzam się więcej interesować tym tytułem, a tym bardziej sięgać po kolejne tomy.
Z tego co udało mi się wyczytać w internecie, to Colleen Houck sama zapłaciła za wydanie powieści (czy też sama ją wydała, jeden pies - w każdym razie wielkie wydawnictwa ją odrzuciły) i wcale się nie dziwię. To nie jest coś co miłośnicy fantastyki chętnie przeczytają. Fabuła nieprzemyślana, książka sprawia wrażenie pisanej na siłę, bardzo naiwna i ciągle obrażona główna bohaterka, która doprowadza do szału. Sam pomysł podróży osiemnastoletniej Kelsey Hayes do Indii i samotna przeprawa przez dżunglę z tytułowym tygrysem wydaje się być śmieszny i nieprawdopodobny.
Wieje nudą i na rynku literackim jest o wiele więcej ciekawych powieści, którymi warto się zainteresować. Moim zdaniem "Klątwa tygrysa" nie jest warta żadnej uwagi.
. . .
A na koniec dodam tylko, że cholernie się cieszę, bo dowiedziałam się właśnie, że zamierzają wznowić anime Fairy Tail. W KOŃCU!
No i obchodzę mały jubileusz. SETNY POST. Wow. Bloga mam od ponad roku, a dzisiaj dodaję setny wpis na stronę. Aż sama się dziwię, że tak długo to wszystko prowadzę, bo na ogół każdego bloga porzucałam po kilku miesiącach.
To część pierwsza setnego posta, w następnej części opowiem o moich planach na powieści, a w trzeciej trochę o k-popie i tzw. OTP (One True Pairing).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz