wtorek, 27 sierpnia 2013

Ann ogląda... (1)


Recenzować filmów nie umiem, ale chętnie podzielę się z Wami moimi wrażeniami na temat filmu "Dary Anioła: Miasto kości".
Światowa premiera miała miejsce 12 sierpnia, u nas film wszedł do kin 21 sierpnia, więc pewnie większość z fanów sagi już go obejrzała. Ja do kina wybrałam się dopiero wczoraj.


Wielką fanką książek nie jestem, ale z miłą chęcią sięgam po każdą następną część. To kolejny raz kiedy z ręką na sercu mogę stwierdzić, że powieść bije na głowę ekranizację.
Pierwszą 'wadą' filmu są główne postaci. Czy w Ameryce naprawdę nie ma ładnych, młodych aktorek, które doskonale wcieliłyby się w rolę Clary Fray? Moim zdaniem Lily Collins zupełnie do roli nie pasuje. Dziewczyna ma w sobie coś wyjątkowo irytującego co mnie od niej odrzuca. Wybitnie zdolną aktorką również nie jest.
Kolejną nie pasującą osobą w szeregach obsady filmowej jest młody aktor wcielający się w postać Jace Waylanda, Jamie Campbell Bower. Natknęłam się na niego w ekranizacji sagi Zmierzch i już wtedy wydał mi się kiepskim aktorem. Kto czytał powieści Cassandry Clare ten doskonale wie jak powinien wyglądać Jace. Śliczna buzia, złociste loki, zadziorny charakter, bezczelna postawa i luźne podejście do wielu spraw. Jamie sprawił, że w filmie postać Jace zamienia się w ciepłą, potulną kluchę. Sam aktor wyglądał w filmie jak szkielet obciągnięty skórą z masą sztucznych loków przyczepionych do głowy. (I dlaczego te loki ciągle wyglądały na przepocone?)



Wada nr. 2 to efekty specjalne. Twórcy się nie postarali. Chwilami miałam wrażenie jakbym oglądała marny film fantasy klasy B. Minusem są również malunki na ciałach bohaterów. Runy wyglądają jak narysowane zwykłym czarnym mazakiem.




A plusy? Czarny charakter i czarnoksiężnik. Dwaj przystojni panowanie, którzy wiele wnieśli do filmu. Szczególnie jeden.
Jonathan Rhys Meyers wcielił się w postać Valentine'a i odegrał swoją rolę niesamowicie. Trudno było mi oderwać od niego wzrok. Jego oryginalna uroda sprawiła, że idealnie pasował jako Valentine.
A dla mnie największym plusem filmu jest... Godfrey Gao, który jako Magnus Bane był niesamowity. Nawet jeżeli nie odegrał w ekranizacji wielkiej roli to i taka z pewnością wielu osobom zapadł w pamięć. Po raz kolejny udowodniono, że Azjaci są po prostu boscy. :)




Na pochwałę zasługuje również scenografia i ścieżka dźwiękowa.
Gdybym miała ocenić film w skali 1-10 dałabym mu 7,5. Niemniej z całą pewnością wybiorę się do kina na drugą część Darów Anioła zatytułowaną "Miasto popiołów". Premiera filmu przewidziana na 2014 rok.

4 komentarze:

  1. Bardzo mi się podobało w jaki sposób napisałaś tę recenzję. Mnie bardzo przyjemnie czytało się ten post, mimo że nie czytałam ani książki tej autorki, ani nie oglądałam filmu.
    Sama z zachwytem czytałam to, co chciałaś nam przekazać o tym filmie. Pokazałaś w bardzo przejrzysty sposób zarówno minusy, które należały do większości, jak i plusy.
    Moim skromnym zdaniem powinnaś być dumna, że napisałaś tę recenzję i podobało się czytelnikom. Sama nie potrafię pisać recenzji o filmach, bo za każdym razem wychodzą mi one nie za dobrze :D
    Czy można Ci polecić jakieś filmy? Z chęcią bym przeczytała taką recenzję o filmie, który oglądałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobało. Nie mam pojęcia jak się pisze takie recenzje, co powinno się w nich zamieszczać i teraz widzę, że w sumie opisałam tylko bohaterów. ;) I pewnie, że można mi polecać filmy. Chętnie napiszę jeszcze jakąś recenzję i mam nadzieję, że z każdą kolejną będzie się je czytało coraz przyjemniej. ;)

      Usuń
    2. Nie powinnaś być wobec siebie, aż tak bardzo krytyczna. Jak na pierwszą recenzję o filmie to wyszło naprawdę dobrze :)
      Chętnie bym przeczytała recenzję o filmie: "October baby". Od razu uprzedzam, że film do najłatwiejszej tematyki nie należy :)

      Usuń
    3. Chwilami jestem wobec siebie aż zbyt krytyczna. ;) A "October baby" chętnie obejrzę jak tylko znajdę chwilę czasu. Hmm... nie należy do łatwej tematyki? Zawsze to jakieś wyzwanie. ;)

      Usuń