piątek, 22 marca 2013

Rupieciarnia myśli.

Trochę o marzeniach...

Marzyć wolno każdemu, ale niektóre marzenia sprawią, że czujemy się źle. Niby nie ma rzeczy niemożliwych, ale pewnych po prostu dostać się nie da.
Swego czasu też tak sądziłam. Marzyłam o tym co było nieosiągalne, niedostępne dla kogoś takiego jak ja. Jak wiele innych dziewczyn ja również chciałam być księżniczką. Chciałam mieć piękne suknie, ogromny zamek i księcia na białym rumaku. Potem przyszła rzeczywistość, pragnienia uległy zmianie. Przez siedem lat, aż do lutego bieżącego roku marzyłam o tym by pewnego dnia zostać świetną gitarzystką. Z pewną osobą chciałam założyć zespół. Gitara od wielu lat jest mi bliskim przyjacielem, jednak nigdy nie nauczyłam się grać na niej wystarczająco dobrze by czuć się usatysfakcjonowaną.
Przyjaciele mówili: "Zostań wokalistką, umiesz śpiewać", ale to nigdy nie było dla mnie. Kocham śpiewać i to pewnie nigdy nie ulegnie zmianie, ale zamiast trzymać mikrofon zawsze wolałam przesuwać palcami po strunach.
Bycie gitarzystką było jednym z większych marzeń. Jednocześnie marzyłam o zostaniu pisarką. Pierwsze teksty zaczęłam tworzyć jako młodziutka osoba i do dziś na samą myśl o tym, uśmiecham się. Treść błaha i płytka, ale wywołująca u mnie radość. Odkąd pamiętam uwielbiałam i uwielbiam pisać. Mam nieograniczoną wyobraźnię, mnóstwo pomysłów i wiem na co mnie stać. Zaczęłam więc tworzyć swoje utwory. Pierwsze wiersze, teksty piosenek, opowiadania... Słyszałam pochlebne recenzje przyjaciół i znajomych, potem obcych ludzi i to sprawiło, że postanowiłam stworzyć coś wielkiego. Chciałam wydać książkę. "Servus amoris" w mgnieniu oka stało się moim ukochanym dzieckiem. Była to powieść pisana od serca, z niezwykłym zapałem. Wydawnictwo Radwan zniszczyło ten utwór, ale ja nie poddałam się. Wydałam "Dotrę do ciebie". Nawet jeżeli mój debiut literacki nie jest wybitną książką to jestem z niego dumna. Udowodniłam sobie i pewnym osobom, że w przeciwieństwie do nich ja potrafię walczyć o spełnienie marzeń. Ja jestem silna i wiem na co mnie stać. Nie jestem tchórzem i się nie poddaję. Bo o pewne rzeczy warto walczyć do końca.


"Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los." Paulo Coelho

Na dzień dzisiejszy zostały mi dwa wielkie marzenia, które pewnego dnia się spełnią. Pierwszym jest wyjazd do Japonii. Najlepiej w jedną stronę. Ten kto zna mnie dobrze, wie jak wielką miłością darzę ten kraj. Jak bardzo kocham Japonię i jako daleko duszą jestem w kraju Kwitnącej Wiśni. Sercem i myślami jestem w Azji od wielu lat i wiem, że jest to moje miejsce na ziemi.


Kolejnym, trzecim ogromnym marzeniem, które wiele dla mnie znaczy jest pewien koncert. I choć w życiu byłam na wielu koncertach (widziałam na żywo m.in. Linkin Park i Miyaviego) to jednak ten zespół, choć niedawno przeze mnie odkryty, wniósł wiele do mojego szarego życia. Koreańska grupa Super Junior zawładnęła moim stylem muzycznym i sprawiła, że na nowo zakochałam się w azjatyckiej muzyce. Od zawsze byłam wielką fanką japońskiego rocka, ale dopiero teraz odkryłam, że koreańskie zespoły też są warte uwagi.




W końcu doceniam życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz