wtorek, 3 grudnia 2013

Ann ocenia... (25)

W połowie zwykła dziwka, w połowie nieuleczalna romantyczka - tak sama o sobie mówi Catherine Townsend, której szczerość i bezpośredniość może zniesmaczyć lub budzić zachwyt. Miejscami ocierająca się o pornografię, miejscami satyryczna książka przedstawia beznadziejne poszukiwania seksu i miłości, a najlepiej obydwu naraz. To opowieść o nowoczesnej kobiecie, która w poszukiwaniu tego jedynego, albo w ostateczności tego jedynego na dziś, w dążeniu do kolejnych doznań, kolejnych orgazmów, przenosi się z łóżka do łóżka, a konkretnie od stołu (wykwintna kolacja) na inny mebel (element poszukiwania) i tak w kółko. Wszystko to następnie opisuje w dowcipnych felietonach. Zjeść ciastko i mieć ciastko i jednocześnie dostąpić komunii dusz - wydaje się, że tych dwóch, zupełnie od siebie odmiennych pragnień, połączyć się nie da. A może warto próbować do utraty tchu? 

. . .
Główną bohaterką powieści jest Cat. Młoda felietonistka, Amerykanka, mieszkająca w Wielkiej Brytanii. W poszukiwaniu niesamowitych doznań i fantastycznego seksu nie waha się wskoczyć do łóżka pierwszemu lepszemu facetowi. 
"Przygoda na jedną noc" to książka oparta na faktach. Wszystkie przygody opisane w powieści to nic innego jak wspomnienia autorki, Catherine Townsend. Niestety, wątpię czy jest to powód do chwalenia. Czy rozwiązłe życie seksualne to naprawdę powód do dumy? Czy warto pisać książkę, w której zamieszcza się tak osobiste rzeczy? Dziś co prawda wszystko jest na sprzedaż, i nawet seks nie wykracza poza te granice. 
Zdaniem autorki każdy Londyńczyk ma pokaźne życie seksualne i na swoim koncie wiele partnerów. Bohaterka Cat nie potrafi rozmawiać z innymi o niczym innym i każdy dialog z drugą osobą kończy się na rozmowie o seksie. "Przygoda na jedną noc" to powieść odrażająca, obrzydliwa, przypominająca scenariusz taniego filmu pornograficznego. Bohaterka to zwykła dziwka, mało szanująca się dorosła kobieta i nieznająca granic przyzwoitości nimfomanka. W poszukiwaniu tego jedynego nie zawaha się wskoczyć po drodze do łóżka kilkunastu innym facetom, a potem z dumą opisać to w jednym ze swoich felietonów. "Przygoda na jedną noc" to prymitywne i nędzne połączenie "Seksu w wielkim mieście" i "50 twarzy Grey'a". Zdaniem wydawcy książka jest zarazem erotyczna, kontrowersyjna i zabawna. Tematów tabu nie ma, ale sama powieść nie zawiera żadnych zabawnych momentów. Bohaterka Cat przechwala się swoimi łóżkowymi przygodami, otwarcie mówi o swojej rozwiązłości, której zażarcie broni, twierdząc, że nikt nie powinien mieć jej NIC do zarzucenia. 
Na koniec dodam, że na skrzydle okładki zostało umieszczone zdjęcie autorki, która jest jednocześnie bohaterką powieści. Moim zdaniem każdy normalny czytelnik patrząc na zdjęcie pomyśli tylko jedno: dziwka. 

. . .
Skoro recenzję "Przygody na jedną noc" mam już za sobą to postanowiłam podzielić się z wami oceną czegoś zupełnie innego. 
Wczoraj z moją kuzynką wybrałyśmy się do azjatyckiej restauracji. Okazja była idealna, a my już od dawna chciałyśmy takowe miejsce odwiedzić. Między ArtSushi a Full House, wybór padł na tę drugą restaurację i absolutnie nie żałowałyśmy. Bardzo miła obsługa i przyjemny wygląd lokalu. Nieco przygaszone światła nadawały miejscu z lekka orientalny wygląd. Obszerne menu po brzegi wypełnione azjatyckimi daniami. Jako przystawkę chciałyśmy kimchi, ale ponieważ przyszłyśmy trochę za późno to zamówiłyśmy chipsy z krewetek, które były przepyszne. Jako danie główne wybrałyśmy japońską potrawę tori katsu, czyli kurczaka w panierce posypanego sezamem, z sosem i miską ryżu. Kurczak był wyśmienity. Dostałyśmy sporą porcję, którą z trudem dało się zjeść w całości, szczególnie, że restauracja jako gratis jeszcze przed przystawką oferowała miskę sałatki warzywnej. Jako dopełnienie obiadu zamówiłam kieliszek wykwintnego wina. 
Całość wyniosła mnie 44zł, co nie uważam za wygórowaną kwotę, za taki obfity i smaczny posiłek. Restauracja Full House mieści się na ulicy Półwiejskiej w Poznaniu. 

4 komentarze:

  1. Mam tę książkę w swojej biblioteczce domowej. Niestety nie wiem, czy jest to powód do dumy, bo nigdy po nią nie sięgnęłam, a jedynie coraz bardziej mnie od niej odpycha :D
    Chyba telepatycznie cię sprowadziłam z nową notką na bloga. Miałam dzisiaj do ciebie napisać czy żyjesz.
    Takie wypady do miasta, a jeśli za tym idzie pójście do miejsca, gdzie planujemy od dłuższego czasu to już w ogóle fajna sprawa. Gdybym mieszkała bliżej Poznania to z miłą chęcią bym wpadła do "Full House".
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie polecam Ci jej. Jest bardzo niesmaczną powieścią. Uważam, że nawet taki gatunek czy styl książek powinien mieć jakieś granice.
      A żyję, żyję. Wpadłam w szał zakupów z powodu zbliżających się świąt i wciąż szukam pracy. A co u Ciebie? :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Wiesz, zbliżają się święta, więc zaczęłam kupować prezenty dla najbliższych. A co roku sobie mówię, że prezenty kupię już w listopadzie i jakoś nigdy mi to nie wyszło :D
      A tak poza tym to dom->uczelnia->dom. Nie mam nawet czasu, żeby usiąść i jakiś film, ba!, nawet Worda z moim O-S otworzyć. Jestem po prostu wymęczona, a dodatkowo "mój kochany" Pan od Socjologii jest jakiś dziwny xd
      Jak tam pisanie? Jak przygotowania do matury? Jaki przedmiot wybrałaś na maturę? :)
      Mam jeszcze jedną znajomą z internetu, która w przyszłym roku będzie zdawać maturę. Będę miała za kogo trzymać kciuki.
      Przepraszam, że tak późno odpisuję, ale jestem zaganiana.
      Życzę miłego wieczoru.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Może w święta znajdziesz trochę czasu, żeby odpocząć i może wieczorkiem odpalić sobie jakiś film. ;)
      Pisanie... hmm... zabieram się za to. Właśnie - zabieram się. Gorzej z realizacją planów. Przygotowania do matury również marnie idą. Zakupiłam książką z testami do wiedzy o społeczeństwie. I na tym przygotowania się skończyły. Pracy maturalnej też nie chcę mi się pisać. Wybrałam rozszerzony polski i WOS. ;)
      Trzymaj, trzymaj!
      Pozdrawiam. ;)

      Usuń