Szarpnęłam za zardzewiałą
kłódkę, ale ta, choć stara, nie chciała puścić. Robiąc niemiłosierny hałas
próbowałam zerwać ją rękoma, ale tylko pobrudziłam i zadrapałam dłonie. W końcu
zła i zniecierpliwiona z całej siły kopnęłam w drewniane wrota a te ustąpiły od
razu. Kłódka puściła bez słowa i padła na ziemię. Z triumfem wymalowanym na
twarzy pchnęłam drzwi kostnicy a te zaprosiły mnie do środka. Nim weszłam
dokładnie się jeszcze za siebie obejrzałam a następnie zniknęłam w mrocznym
budynku.
Tak jak się spodziewałam od
razu dotknęła mnie ciemność. Odór stęchlizny drażnił moje nozdrza a brak
świeżego powietrza przyprawił mnie o atak kaszlu. Zamknęłam za sobą spróchniałe
drzwi i włączyłam latarkę.
Ze ściśniętym sercem
rozejrzałam się po wnętrzu. Czułam panikę kiedy wszystko zaczęło wyglądać
dokładnie jak we śnie. Ten sam rozkład betonowych pół na których stały
zniszczone trumny. Ten sam rozmiar pomieszczenia które na wprost mnie zachęcały
niewielkim przejściem do kolejnej izby.
Skierowałam przymglone
światło latarki na ziemię i tak jak się spodziewałam ujrzałam tam trumnę która
mi się przyśniła. Kucnęłam przy niej i dotknęłam dłonią jej wieko. Zimne,
zakurzone drewno aż prosiło się by odkryć przede mną swoje tajemnice. Niewiele
więc myśląc rozprawiłam się z zatrzaskami i delikatnie otworzyłam wieko trumny.
Odruchowo zatkałam nos czując dobiegający spod całunu niewyobrażalny smród
rozłożonego ciała. Cofnęło mnie na widok spacerujących po tkaninie robaków
które ucztowały w trumnie.
- Odrażające… - mruknęłam do
siebie, ale nie zamierzałam zawrócić. Chciałam odsłonić materiał i dowiedzieć
się co też skrywa. Nie spodziewałam się poznać osoby umieszczonej w trumnie.
Musiało minąć sporo lat i zwłoki zdążyły się już pewnie całkiem rozłożyć, ale
być może ktoś zostawił mi kolejną zagadkę.
Zebrałam więc w sobie odwagę
i delikatnie dotknęłam palcami szorstkiego materiału uważając by nie trącić
przypadkiem któregoś z robaków które spacerowały po trumnie. Widok insektów
napawał mnie obrzydzeniem, smród doprowadzał do szału a brak lepszego światła
oddziaływał na wyobraźnię. Ciemne pomieszczenie coraz bardziej mnie przerażało
a obecne wokół mnie zniszczone trumny wywoływały na skórze dreszcze. Przycisnęłam
do siebie płócienną torbę w której bezpiecznie leżała księga i skierowałam
światło latarki bliżej całunu.
Nie chcąc tracić więcej czasu
jednym zdecydowanym ruchem dłoni szarpnęłam za materiał a ten nie protestując
odkrył przede mną zawartość trumny. Nie spodziewałam się ujrzeć świetnie
zmumifikowanych zwłok, ale widok szkieletu i tak mnie przeraził. Wierzchnie
tkanki zostały pożarte przez insekty, ale szkielet był niemal w idealnym
stanie. Dłonie złączone na wysokości klatki piersiowej ściskały pokryty dziwną
mazią różaniec. Wyjęłam go ostrożnie z trumny i przyjrzałam mu się z bliska.
Zaschnięta krew przyległa do różańca barwiąc go na czerwono. Obejrzałam go
dokładnie z każdej strony, ale oprócz krwi nie widziałam w nim niczego
dziwnego. Schowałam go jednak do torby i powrócił to oględzin zwłok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz