sobota, 21 kwietnia 2012

FRAGMENT.



Szarpnęłam za zardzewiałą kłódkę, ale ta, choć stara, nie chciała puścić. Robiąc niemiłosierny hałas próbowałam zerwać ją rękoma, ale tylko pobrudziłam i zadrapałam dłonie. W końcu zła i zniecierpliwiona z całej siły kopnęłam w drewniane wrota a te ustąpiły od razu. Kłódka puściła bez słowa i padła na ziemię. Z triumfem wymalowanym na twarzy pchnęłam drzwi kostnicy a te zaprosiły mnie do środka. Nim weszłam dokładnie się jeszcze za siebie obejrzałam a następnie zniknęłam w mrocznym budynku.
Tak jak się spodziewałam od razu dotknęła mnie ciemność. Odór stęchlizny drażnił moje nozdrza a brak świeżego powietrza przyprawił mnie o atak kaszlu. Zamknęłam za sobą spróchniałe drzwi i włączyłam latarkę.
Ze ściśniętym sercem rozejrzałam się po wnętrzu. Czułam panikę kiedy wszystko zaczęło wyglądać dokładnie jak we śnie. Ten sam rozkład betonowych pół na których stały zniszczone trumny. Ten sam rozmiar pomieszczenia które na wprost mnie zachęcały niewielkim przejściem do kolejnej izby.
Skierowałam przymglone światło latarki na ziemię i tak jak się spodziewałam ujrzałam tam trumnę która mi się przyśniła. Kucnęłam przy niej i dotknęłam dłonią jej wieko. Zimne, zakurzone drewno aż prosiło się by odkryć przede mną swoje tajemnice. Niewiele więc myśląc rozprawiłam się z zatrzaskami i delikatnie otworzyłam wieko trumny. Odruchowo zatkałam nos czując dobiegający spod całunu niewyobrażalny smród rozłożonego ciała. Cofnęło mnie na widok spacerujących po tkaninie robaków które ucztowały w trumnie.
- Odrażające… - mruknęłam do siebie, ale nie zamierzałam zawrócić. Chciałam odsłonić materiał i dowiedzieć się co też skrywa. Nie spodziewałam się poznać osoby umieszczonej w trumnie. Musiało minąć sporo lat i zwłoki zdążyły się już pewnie całkiem rozłożyć, ale być może ktoś zostawił mi kolejną zagadkę.
Zebrałam więc w sobie odwagę i delikatnie dotknęłam palcami szorstkiego materiału uważając by nie trącić przypadkiem któregoś z robaków które spacerowały po trumnie. Widok insektów napawał mnie obrzydzeniem, smród doprowadzał do szału a brak lepszego światła oddziaływał na wyobraźnię. Ciemne pomieszczenie coraz bardziej mnie przerażało a obecne wokół mnie zniszczone trumny wywoływały na skórze dreszcze. Przycisnęłam do siebie płócienną torbę w której bezpiecznie leżała księga i skierowałam światło latarki bliżej całunu.
Nie chcąc tracić więcej czasu jednym zdecydowanym ruchem dłoni szarpnęłam za materiał a ten nie protestując odkrył przede mną zawartość trumny. Nie spodziewałam się ujrzeć świetnie zmumifikowanych zwłok, ale widok szkieletu i tak mnie przeraził. Wierzchnie tkanki zostały pożarte przez insekty, ale szkielet był niemal w idealnym stanie. Dłonie złączone na wysokości klatki piersiowej ściskały pokryty dziwną mazią różaniec. Wyjęłam go ostrożnie z trumny i przyjrzałam mu się z bliska. Zaschnięta krew przyległa do różańca barwiąc go na czerwono. Obejrzałam go dokładnie z każdej strony, ale oprócz krwi nie widziałam w nim niczego dziwnego. Schowałam go jednak do torby i powrócił to oględzin zwłok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz